DEBATA OXFORDZKA „CZY BYDGOSZCZ JEST MIASTEM KREATYWNYM ?”

Stowarzyszenie im. Andrzeja Szwalbego „Dziedzictwo” oraz Uniwersytet Kazimierza Wielkiego, w ramach VII Konferencji Naukowej z cyklu „Andrzej Szwalbe i jego dziedzictwo byli organizatorami „Debaty Oxfordzkiej”, pt. „Czy Bydgoszcz jest miastem kreatywnym ?”. Dnia 11 grudnia 2019 r. w sali konferencyjnej Biblioteki Głównej UKW, debatujący prezentowali swoje stanowiska, zgodnie z zasadami „debaty oxfordzkiej”, próbując odpowiedzieć na pytanie zawarte w tytule.
Po stronie kreatywności Bydgoszczy byli:  Remigiusz Zawadzki (Miejskie Centrum Kultury), Andrzej Półgrabski (Bydgoski Park  Przemysłowo-Techniczny), Marcin Karnowski (muzyk i animator kultury) oraz Łukasz Krupa ( Biuro Promocji Miasta i Współpracy z Zagranicą w Bydgoszczy). Po przeciwnej stronie, stojąc na stanowisku, że Bydgoszcz nie jest miastem kreatywnym stanęli: Stefan Pastuszewski (literat, wieloletni radny bydgoski), Józef Herold (działacz społeczny, były redaktor naczelny Gazety Wyborczej w Bydgoszczy) oraz Piotr Komorowski (Wydział Edukacji Muzycznej UKW).

Debatujący prezentowali swoje stanowiska zgodnie z zasadami „debaty oxfordzkiej”.

Łukasz Krupa został poproszony o zabranie głosu jako pierwszy. W swoim wystąpieniu podkreślał, że kreatywne miasto, to kreatywni ludzie, a ratusz, w ramach swojej różnorodnej działalności, popiera i wspiera  twórcze i kreatywne działania, m.in. wciągając ludzi do realizacji swoich planów i pomysłów. Miasto postrzegane jest przez osoby przyjeżdżające do niego, jako ambitne, stwarzające możliwości różnych form kreatywnego działania. Dla mieszkańców śródmieście stało się swoistym „salonem”, w którym z przyjemnością spędzają czas, nie tylko przy okazji masowych imprez, co potwierdza kreatywną rewitalizację tego miejsca.
Stefan Pastuszewski, zgadzając się, że miasto kreatywne, to kreatywni ludzie, uważa jednak, iż Bydgoszcz miastem kreatywnym nie jest. Stoją temu na przeszkodzie m. in. „blokady kreatywności, jak niedofinansowanie, mentalność legalizmu i nadmiernego realizmu. W Bydgoszczy mamy jedynie „wyspy kreatywności”, a miasto stoi raczej na pograniczu kreatywności. Bydgoszcz ma szanse, potencjał, natomiast nie ma wspólnoty, nie wypracowało „klasy kreatywnej”, która popychałaby miasto do przodu, stwarzając odpowiednią przestrzeń do  rozwoju.
Andrzej Półgrabski, w swoim wystąpieniu, przywoływał zasługi bydgoskiego parku przemysłowego, który począwszy od inżynierów, projektantów po wykonawców i pracowników, spełniają wymogi kreatywności w sposób wybitny. Innowacyjne pomysły, produkty wytworzone przez bydgoskie firmy trafiają nie tylko na rynek rodzimy, ale przede wszystkim na rynki globalne.
Jako ripostę, Andrzej Półgrabski, usłyszał głos dr. Stefana Pastuszewskiego, który zapytał, czy miasto i ludzie wiedzą o tym, że park przemysłowy ma takie zasługi na polu kreatywności, czy ludzie żyją sukcesami parku? Raczej nie, to właśnie jest m. in. dowód na to, że w Bydgoszczy funkcjonują jedynie „wyspy kreatywności”.
        Józef Herold, uważa, że miasto – to „ratusz”. A „ratusz” kreatywny nie jest, co więcej, nawet nie musi. Obywatele, animatorzy, artyści na pewno tak, powinni być kreatywni . Miasto  natomiast ma tworzyć przestrzeń, w której ta kreatywność mogłaby być realizowana. Miasto Bydgoszcz nie jest kreatywne, ponieważ ratusz takich warunków, pomimo licznych działań promocyjnych, nie stwarza.
 Marcin Karnowski, mówił, iż „miasto to ludzie”. A ludzie w Bydgoszczy są bardzo kreatywni. W ciągu ostatnich kilku lat powstały oryginalne wydarzenia, jak „Animocje”, czy „LiterObrazki”, które zmieniają mentalność „od małego”, skierowane głównie do dzieci, ale z pewnością uwrażliwiające też dorosłych.  Muzyka jest również tym, co wyróżnia Bydgoszcz. Nie tylko klasyczna, tzw. poważna, ale  np. klub „Mózg”, ze swoimi propozycjami czy „bydgoscy perkusiści”, to jedne z licznych rozpoznawalnych na zewnątrz „marek” bydgoskich.
 Piotr Komorowski, oparł swoją wypowiedź na definicji kreatywności Umberto Eco, że nowa jakość musi być zaakceptowana przez wspólnotę, aby uznała ją za „swoją”. Innowacyjność rodzi nowe wartości, ale bydgoszczanie nie uczestniczą w wielu imprezach, przedsięwzięciach, nie kibicują im, bowiem nie utożsamiają się z nimi. Kultura spychana jest na margines. Wspieranie, dofinansowywanie, dotacje, tego zdecydowanie brakuje.
 Publiczność, która słuchała wypowiedzi oponentów, również mogła zabrać głos. Zdecydowana większość wypowiedzi  przechylała szalę dyskusji, na stronę przeciwników kreatywności Bydgoszczy. Wśród głównych argumentów, potwierdzających to przekonanie, padły zarzuty o niedoinwestowanie pomysłów i instytucji, które są już „ na rynku” bydgoskim i chciałyby coś zmienić, a także o nie wykorzystywanie możliwości płynących z pieniędzy unijnych. Najważniejszym jednak argumentem, świadczącym o nieatrakcyjności miasta, stał się argument odpływu z Bydgoszczy młodych ludzi, którzy wybierają inne, bardziej ich zdaniem ciekawe miejsca. Poza tym, ludzie są niedoinformowani, mały też nacisk kładzie się na edukację, oraz promocję uczestnictwa w ofercie kulturalnej miasta.
„Rada Mędrców” (Artur Laska, Roman Leppert, Dariusz Markowski, Henryk Martenka), która wypowiadała się w podsumowaniu dyskusji, również przechylała się w kierunku negatywnym, podkreślając jednak, że na przestrzeni kilkunastu lat Bydgoszcz zdecydowanie swój wizerunek zmieniła, tj. poprawiła. Dowodem na chęć jeszcze większej zmiany, jest choćby ta debata, która zgromadziła artystów, naukowców, ludzi szeroko rozumianej kultury, przedstawicieli administracji, którym dobro miasta leży zdecydowanie na sercu. Artur Laska, trafnie dostrzegł, że skoro Bydgoszcz ma jeszcze dużo do zrobienia na polu kreatywności, a nie jest ośrodkiem dużym, ciągle jeszcze „na dorobku, może sobie na więcej pozwolić, wyzwolić potencjał na dużo większą skalę, bowiem więcej mu wolno”. Miastu ciągle brakuje oryginalności, za dużo w nim naśladownictwa. Dariusz Markowski uznał, że następuje stopniowe ożywienie kreatywności, ale ludziom kreatywnym nie należy przeszkadzać. Przywołano również postać Andrzeja Szwalbego, swoistego „patrona” debaty, przypominając przede wszystkim jego zdolność perspektywicznego myślenia, która powinna przyświecać tym, od których rozwój miasta zależy.
        Pomimo wielu znaczących argumentów „za” i „przeciw” kreatywności, zabrakło przypomnienia  o wielkim potencjale, jakim jest historia Bydgoszczy oraz refleksji, jak tę historię kreatywnie wykorzystać. Być może ten wątek nie był właściwe poruszany, ponieważ zabrakło wśród uczestników debaty m. in. przedstawiciela środowiska  muzealników. Dość przypomnieć  „Szlak Wody, Przemysłu i Rzemiosła w Bydgoszczy”, które jest pomysłem nawiązującym do zasobów historycznych miasta, interdyscyplinarnym i oryginalnym, a o którym w czasie debaty nikt nie wspomniał. Twórcze wykorzystanie historii daje też prywatne „Muzeum Mydła i Historii Brudu”, które jest miejscem szeroko znanym i przyciągającym do Bydgoszczy rzesze ciekawych z całej Polski.  O tym nie mówiono, a zapewne przekonanym o kreatywności Bydgoszczy, mogłoby to przysporzyć pozytywnych argumentów. Nowoczesność daje wielkie możliwości, ale historia jest i powinna być wielką bazą, na której można  budować przyszłość i rozpoznawalną tożsamość miasta. Za mało również nacisku debatujący kładli na literaturę, pomimo przywołania Olgi Tokarczuk czy festiwalu literackiego „Przeczytani”.  Literatura jest wysoce kreatywna, może korzystać z wielu gatunków. Nie musi to być ktoś, kto jak Marek Krajeński wypromowałby Bromberg na miarę Breslau, ale może trzeba szukać innego rodzaju literatury, której nikt inny jeszcze nie kreował, szukając swojej „niszy”. Możliwości i ludzi kreatywnych Bydgoszcz ma na pewno wiele, o tym wszyscy są przekonani.
Należy podkreślić życzliwe zatroskanie wszystkich uczestników dyskusji. Nawet ci negatywnie ustosunkowani do kreatywności naszego miasta, wchodząc w rolę „kalających gniazdo”, nie wypowiadali się „agresywnie”, ale raczej z wielkim żalem, że ich miasto ma jeszcze w tym względzie po prostu wiele do zrobienia. Prowadzący debatę Wojciech Trempała, z wielką empatią i poczuciem humoru sprawnie poruszał się pomiędzy „przeciwnikami” oraz głosami z sali. „Wyspy, archipelagi kreatywności”, to najczęściej wypowiadane określenia, która mogą stać się symbolem tej pamiętnej debaty, w której wszystkim zależało na pozytywnym wizerunku miasta.

„Wyspy, archipelagi kreatywności”, to najczęściej wypowiadane określenia, która mogą stać się symbolem tej pamiętnej debaty.

 Głosowanie na końcu debaty, które miało dać odpowiedź, który z „obozów” był bardziej przekonywujący i które miało spełnić ostatnią z zasad „debaty oxfordzkiej”, przyniosło wynik zdecydowanie negatywnej oceny dla Bydgoszczy, jako miasta kreatywnego.
                                                                                                                         Justyna Kubiak

STOWARZYSZENIE IM. ANDRZEJA SZWALBEGO "DZIEDZICTWO"

Copyright © 2013 WYŻSZA SZKOŁA GOSPODARKI