Patriota piękna

Mówienie o kulturotwórczej roli Andrzeja Szwalbego w otoczeniu obrazów, które składają się na „Zbiór współczesnego polskiego malarstwa i grafiki im. Tadeusza Brzozowskiego”, kolekcji powstałej dzięki inicjatywie długoletniego dyrektora Filharmonii Pomorskiej w Bydgoszczy, przydało dyskusji (28 maja 2015 r.) w Galerii Sztuki Nowoczesnej Muzeum Okręgowego w Bydgoszczy szczególnego klimatu.

Stowarzyszenie Andrzeja Szwalbego Dziedzictwo, przy udziale Muzeum Okręgowego w Bydgoszczy, zorganizowało kolejne spotkanie poświęcone „zwykłemu patriocie piękna” – jak powiedział kiedyś o sobie ten wizjoner. Moderatorem dyskusji panelowej był prezes SAS Henryk Martenka. Na początku odniósł się do swojego wystąpienia sprzed trzech lat, wygłoszonego w Wyższej Szkole Gospodarki w Bydgoszczy podczas konferencji naukowej na temat zarzadzania w kulturze.

Nieco inna ilustracja wizjonera

- Swoje wystąpienia – mówił Henryk Martenka – napisane w 10. rocznicę śmierci Andrzeja Szwalbego – zatytułowałem „Wizjoner”. A odniosłem Andrzeja Szwalbego, a przynajmniej obraz jaki nam po jego odejściu pozostał w głowach, a więc w pamięci zbiorowej, do dwóch bohaterów. Pierwszy to Fitzcarraldo, bohater filmu Wernera Herzoga pod tym tytułem. Prowadzi interesy w Brazylii, w których nic mu nie wychodzi. Film opowiada o istotnym epizodzie, kiedy statek płynący z kauczukiem osiada na mieliźnie jednego z dopływów Amazonki. I wtedy Fitzcarraldo postanawia  wykarczować strome wzgórze, przetoczyć statek z koryta jednej rzeki do drugiej. Film ilustruje tę obłąkaną wizję, którą udaje się spełnić: statek trafia do portu, udaje mu się sprzedać ten kauczuk. To jest jakby jedna ilustracja Szwalbego jako wizjonera, jako człowieka opętanego idèe fixe, któremu nikt nie jest w stanie w niczym przeszkodzić.

- A druga postać to Deng Xiaoping – chiński polityk. Przyjechał on w latach 80. w błotniste tereny odległe o kilkadziesiąt kilometrów od Hongkongu, należącego jeszcze wówczas do Wielkiej Brytanii. Powiedział swoim towarzyszom, że tu trzeba zbudować miasto. To była tylko wioska, która utrzymywała się głównie z tego, że chińscy wieśniacy żyli z donoszenia policji na tych, którzy chcieli przez granicę uciec do Hongkongu. Chińczycy to miasto zbudowali. Byłem w 13-milionowym Shenzhen, monstrualnym, gigantycznym mieście. Najpierw wybudowano metro, a potem wieżowce. I to jest też pewien rodzaj wizji, który ja widzę w Szwalbem, w jego myśleniu…

Henryk Martenka we wprowadzeniu do dyskusji odwołał się m.in. do „tradycji wymyślonej” przez Andrzeja Szwalbego, który powołał na ikonę miasta Ignacego Jana Paderewskiego: - Można spotkać się w świecie z tym, że ludzie zagadujący nas, bydgoszczan pytają, czy to prawda, że Paderewski urodził się w Bydgoszczy. Dziwią się, że nie. Natomiast odbiór w świecie jest taki, że Bydgoszcz, jako silny ośrodek kulturalny, przede wszystkim muzyczny, jest miastem Paderewskiego. To nie jest trudne, aby to skojarzyć, ponieważ mamy filharmonię jego imienia, mamy lotnisko, towarzystwo, konkurs Paderewskiego… To są znaczące elementy takiej mozaiki. Cóż, wdaje mi się, że Szwalbe, który oparł ten mit założycielski na dwóch kwadransach pobytu pianisty w Bydgoszczy, zrobił rzecz niesłychaną (…) Jak mówią socjologowie, te mity założycielskie, fundacyjne żyją własnym życiem. My jesteśmy tego świadkami…

Cały czas do przodu

Historię Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Pomorskiej przedstawił prof. Wenancjusz Kurzawa, były kontrabasista tej orkiestry: - Bydgoszcz jako miasto miała niesamowite szczęście, po okresie dwudziestolecia stacjonowały w niej różne polskie wojska, w których kształcono muzyków. Kiedy w roku 1960 przyszedłem do Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Pomorskiej, było w niej około 90 proc. muzyków kształconych w Bydgoskim Konserwatorium Muzycznym Wilhelma von Winterfelda, które mieściło się przy ul. Mickiewicza. Po wojnie do Bydgoszczy wrócili ci żołnierze, z których stworzono właściwie dwie orkiestry: wspaniałą Orkiestrę Symfoniczną Polskiego Radia w Bydgoszczy Arnolda Rezlera i  Orkiestrę Symfoniczną Filharmonii Pomorskiej. Później Warszawa zaczęła ściągać najlepszych muzyków, bo powstawała Filharmonia Narodowa. Można by wymienić mnóstwo świetnych nazwisk. Pan Rezler też się przeniósł do stolicy.

Profesor odniósł się też do podziału na koncerty A - piątkowe i B – sobotnie, zwykle o lżejszym repertuarze, bardziej przemawiającym do słuchaczy. Koncert odbywały się też poza Bydgoszczą i Toruniem, także we Włocławku, Inowrocławiu, Szafarni… Najważniejszą sprawą było kształcenie słuchaczy – podkreślał Wenancjusz Kurzawa. Prowadzono szeroką akcję kształcenia w szkołach. Na audycje szkolne w całym województwie przyjeżdżali w kilkuosobowych składach muzycy filharmoniczni i prezentowali muzykę, instrumenty. Propagatorzy tejże akcji wyszukiwali wśród młodzieży utalentowanych uczniów, którzy później trafiali do szkół muzycznych Bydgoszczy, Torunia, Włocławka, a kiedy powstała tam szkoła - do Inowrocławia.

Prof. Kurzawa omówił też kontakty międzynarodowe orkiestry, które owocowały trasami koncertowymi, m.in. w Niemczech, Francji, na Ukrainie, we Włoszech, Hiszpanii, Czechosłowacji, Rumunii. W tamtych latach nie było łatwo wyjeżdżać za granicę. Szerokie kontakty dowodziły, ze FP jako instytucja muzyczna cieszyła się wówczas wysokim prestiżem. Andrzej Szwalbe, jako dyrektor filharmonii potrafił i nawiązywał dobre kontakty, które pozwalały obrazować dorobek artystyczny. – Szczerze i uczciwie powiem, że wielkość filharmonii i poziom tej orkiestry był tak wspaniały, że spotykaliśmy się wszędzie z ogromnym aplauzem – stwierdził m.in. w końcowych zdaniach prof. Kurzawa. – Pan dyrektor Szwalbe myślał cały czas do przodu. Widział potrzebę utworzenia wyższej szkoły muzycznej. Wykorzystał istniejący potencjał w bardzo mądry sposób…

Myśl naukowa częścią kultury

- Istotą prowadzenia działalności artystycznej przez Andrzeja Szwalbego było obudowywanie jej wiedzą – podkreślała dr Aleksandra Kłaput-Wiśniewska z Akademii Muzycznej im. Feliksa Nowowiejskiego. – Wiedzą o muzyce, o historii, o literaturze… Już za czasów istnienia Pomorskiej Orkiestry Symfonicznej utrwalił się taki obyczaj, że do programów koncertowych dołączano nie tylko omówienie utworów, ale także na przykład zagadnienia związane z tradycjami muzycznymi regionu. Szwalbe bardzo szybko to przejął. Co więcej, zorganizował wokół filharmonii taką grupę współpracowników. I na początku byli to badacze związani z regionem: przede wszystkim Leon Witkowski, a także młodzi muzycy – Florian Dąbrowski i Paweł Podejko. Zbiegło się to szczęśliwie na początku lat 60. z ogólnopolskim ruchem badania archiwaliów.

Dr Kłaput-Wiśniewska omówiła najważniejsze inicjatywy naukowe Andrzeja Szwalbego. Ich bogactwo, zakres okazują się być imponujące; ich konsekwencją było doprowadzenie w końcu do międzynarodowych kongresów naukowych MAEO. Ambicją dyrektora Filharmonii Pomorskiej było, aby myśl naukowa zaistniała jako nieodłączna część kultury miasta.

Mecenas i orędownik symbiozy sztuk

Dr Natalia Mrozkowiak i dr Marta Ipczyńska z Instytutu Kulturoznawstwa Wyższej Szkoły Gospodarki w Bydgoszczy przedstawiły działalność Andrzeja Szwalbego jako mecenasa kultury, przede wszystkim w zakresie sztuk wizualnych. – Współczesne pojęcie tzw. mecenatu – mówiła m.in. dr Mrozkowiak – wiąże się nie z aspektami finansowymi, ale przede wszystkim z aspektami związanymi z bardzo szeroko rozumianą działalnością w przestrzeni regionu, przestrzeni publicznej. I Andrzej Szwalbe to robił, to znaczy umożliwiał pracę artystom, ale też tym, którzy omawiają, badają pracę artystyczną i tę aktualną, i tę historyczną. Także dbał o wykształcenie odbiorców, nie tylko tych profesjonalnych.

- Szwalbe – sam bydgoszczanin napływowy – bardzo mocno sprzeciwiał się tej wizji czy mówieniu o Bydgoszczy jako o mieście bez tożsamości – zapewniała w innej części swego wystąpienia Natalia Mrozkowiak. – On wierzył w to, że Bydgoszcz jest miastem skazanym na wielkość. Te wszystkie jego działania były wynikiem wiary w to, ale i tę wizję realizowały.

- Kultura składa się z rozmaitych dziedzin – przypomniała dr Marta Ipczyńska. – Działalności Andrzeja Szwalbego przyświecała przede wszystkim symbioza wszelkiego rodzaju sztuk. Przykładem tego jest dzielnica muzyczna wokół Filharmonii Pomorskiej, z pomnikami wybitnych kompozytorów, muzyków, ale i zbiorem rzeźb, malarstwa, grafiki, fotografii, rysunków, gobelinów, które są jakby wizytówką filharmonii. Ta cała kolekcja decyzją wojewódzkiego konserwatora zabytków została wpisana w 1990 roku do rejestru zabytków, jako kolekcja, która pełni olbrzymią rolę w reprezentowaniu, w upowszechnianiu wiedzy o kulturze muzycznej…

*

- Działalność Szwalbego cechowała interdyscyplinarność – sumował w końcowej fazie panelu dyskusyjnego Henryk Martenka. – Może to dobrze, że nie był on muzykiem – był człowiekiem uniwersytetu. Postrzegał równorzędnie różne dziedziny sztuki, które mogą ze sobą współbrzmieć. I jemu to się udawało, że współgrały ze sobą. Ale też podejmował wiele działań, które spełzły na niczym. Chociażby powołanie wydziału sztuk pięknych na Wyższej szkole Pedagogicznej, a potem na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego. To co się udało warte jest dogłębnych analiz, badań naukowych, a przede wszystkich wyciągania z zakamarków Filharmonii Pomorskiej, z depozytów Muzeum Okręgowego, po to, aby zaprezentować publiczność bydgoskiej w jak najszerszym wymiarze, bo być może w poszukiwaniu tej tożsamości bydgoskiej tutaj znajdziemy odpowiedź, albo tutaj napotkamy drogę do zrozumienia tej tożsamości.

Małość w zakompleksieniu

W drugiej części spotkania rozwinęła się dyskusja wśród jego uczestników na temat obecnego potencjału kulturalnego Bydgoszczy w świetle dokonań Andrzeja Szwalbego. Nie zabrakło wątków polemicznych. Mówiono m.in., że miasto nie doczekało godnego następcy tego luminarza, o marazmie, ale opinie były tu różne.

Dr Stefan Pastuszewski twierdził, że tamte lata PRL-u mimo wszystko sprzyjały tworzeniu nowych rzeczy na polu kultury, zwłaszcza że Bydgoszcz była „pustynią kulturalną”. Zdecydowanie innego zdania była dr Aleksandra Kłaput-Wiśniewska, wykazując to na przykładzie muzyki.

- Szwalbego można odbrązawiać – mówiła Krystyna Starczak-Kozłowska, autorka wydanej w 1999 r. książki „Życie na przełomie. Opowieść o Andrzeju Szwalbe” – ale nikt nie zaprzeczy jego wielkości. Uważał, że to miasto skazane jest na wielkość, ale widział jego małość. Małość wiedział w zakompleksieniu. Kompleks Bydgoszczy sprawia, że odrzuca te jednostki, które wyrastają ponad powszechnie rozumiane sprawy (…) To jest relatywizm moralny, z którym Szwalbe walczył…

Andrzej Adamski, przewodniczący Społecznego Komitetu Rekonstrukcji Zachodniej Pierzei Starego Rynku w Bydgoszczy, przypomniał, że Andrzej Szwalbe w swoich ostatnich latach został honorowym przewodniczącym tego gremium. – Ta pierzeja w głównym „salonie miasta” – cytował AS z pamięci – jest ścianą ostatniej szansy. Szansy, dzięki której Bydgoszcz może uzyskać potwierdzenie swojej tożsamości historycznej.

Plastyka i muzyka

Debata toczyła się w znakomitym otoczeniu malarstwa i grafiki zaprezentowanym przez bydgoskie muzeum w Galerii Sztuki Nowoczesnej na Wyspie Młyńskiej. „Kolekcja współczesnego polskiego malarstwa i grafiki im. Tadeusza Brzozowskiego Filharmonii Pomorskiej im. Ignacego Jana Paderewskiego w Bydgoszczy” zgromadzona na otwartej 22 kwietnia (i czynnej do 7 czerwca 2015 r.) wystawie prezentuje ok. 60 prac pozyskanych przez A. Szwalbego (spośród blisko 200) złożona jest głównie z zakupów z pracowni artystów, ale również z darów od twórców. Znajdują się w niej prace m.in. Magdaleny Abakanowicz, Zdzisława Beksińskiego, Jana Berdyszaka, Tadeusza Brzozowskiego, Stefana Gierowskiego, Władysława Hasiora, Jerzego Nowosielskiego, Jonasza Sterna, Józefa Szajny, Henryka Stażewskiego, Jana Tarasina, Jerzego Tchórzewskiego i wielu innych znakomitości polskiej sztuki współczesnej. Po wystawie akcentującej znaczenie zintegrowania  sztuk plastycznych z muzyką – jednej z idei dyrektora FP - oprowadziła uczestników spotkania kurator ekspozycji Monika Kosteczko-Grajek.

Miłym dopełnieniem spotkania – nie tylko członków Stowarzyszenia Andrzeja Szwalbego „Dziedzictwo” - był koncert w wykonaniu gitarzysty Marcina Chilińskiego. Artysta wykonał: Wariacje na temat Aleksandra Skriabina – kompozycję Aleksandra Tansmana, Listopadowy dzień - Leo Brouwera i Milonga - Jorge Cardoso.

Andrzej Karnowski

Zdjęcia: Andrzej Karnowski

Podczas panelu dyskusyjnego. Od lewej: Henryk Martenka – moderator, prof. Wenancjusz Kurzawa, dr Aleksandra Kłaput-Wiśniewska, dr Natalia Mrozkowiak, dr Marta Ipczyńska.

W krótkim koncercie gitarowym wystąpił Marcin Chiliński.

Po wystawie oprowadzała gości Monika Kosteczko-Grajek, kurator ekspozycji.

Andrzej Szwalbe wierzył, że niezależnie od dyscypliny każda sztuka sprzyja tworzeniu kultury świadomości.

STOWARZYSZENIE IM. ANDRZEJA SZWALBEGO "DZIEDZICTWO"

Copyright © 2013 WYŻSZA SZKOŁA GOSPODARKI