Pierwszy rektor gościem kolokwium

Profesor MIROSŁAW PIETKIEWICZ - pierwszy zarządzający powstałą przed 43 laty w Bydgoszczy Filią Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej w Łodzi, która w roku 1979 usamodzielniła się, aby po następnych dwóch latach zyskać status Akademii Muzycznej im. Feliksa Nowowiejskiego – był gościem IX COLLOQUIUM OSTROMECKIEGO. Odbyło się ono 25 kwietnia 2017 r., jak zazwyczaj w Pałacu Mostowskich, a jego organizatorem było Stowarzyszenie Andrzeja Szwalbego Dziedzictwo.
Mirosław Pietkiewicz, absolwent PWST w Łodzi w zakresie muzyki organowej (dyplom z wyróżnieniem u prof. J. Kucharskiego w 1958) i teorii muzyki (dyplom z wyróżnieniem u prof. Franciszka Wesołowskiego) po raz pierwszy wystąpił w FP w roku 1964, razem z pianistką Krystyną Żarnowską w Bydgoszczy zagrali – co było ewenementem na owe czasy – utwór napisany na organy i fortepian przez Tadeusza Paciorkiewicza. I być może już wtedy „zaiskrzyło’ na linii Pietkiewicz – Szwalbe. Kilka lat później wystąpił na jednym z festiwali, jako solista, z  Łódzką Orkiestrą Kameralną, grając na organach.

W sali zwanej „Gabinetem Andrzeja Szwalbego” w Pałacu Mostowskich prof. Mirosław Pietkiewicz przez ponad godzinę opowiadał nie tylko o początkach Akademii Muzycznej w Bydgoszczy.

- Kiedy w roku 1974 spotkałem dyrektora Szwalbego w Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej w Łodzi – wspominał Mirosław Pietkiewicz – wychodził akurat z gabinetu rektora, w towarzystwie Alicji Weber (późniejszej dyrektorki opery w Bydgoszczy – dop. AK) – powitaliśmy się jak znajomi. Zapytał mnie wówczas, gdzie by tu można zjeść jakiś niedrogi obiad. Wskazałem prywatną restaurację niedaleko uczelni. No i potem zapytałem: Co Państwa sprowadza do naszej PWST?  Usłyszałem: Właśnie otwieramy w Bydgoszczy filię waszej uczelni. To było dla mnie coś zupełnie nowego…
- Bardzo chciałem być rektorem filii w Bydgoszczy. Mówiłem o tym swojemu rektorowi Zenonowi Płoszajowi. To było nowe wyzwanie. No a tym bardziej że temu patronował dyrektor Andrzej Szwalbe. O nim szeroko się mówiło w Polsce. Powszechnie wiadomo było co to jest Filharmonia Pomorska – podkreślał profesor.

Spotkanie umilił występ kwartetu studentów Akademii Muzycznej im. F. Nowowiejskiego w składzie: Agnieszka Jackowska – I skrzypce, Patrycja Werstak – II skrzypce, Dominika Prasek – altówka i Aleksandra Perfikowska – wiolonczela.

Na jesieni 1974 roku rozpoczynająca działalność dydaktyczną bydgoska filia łódzkiej PWSM nie miała nawet swojej siedziby. Andrzej Szwalbe wydzielił w gmachu Filharmonii Pomorskiej dwie duże sale, wyposażył je w fortepiany i tam znalazły się klasy fortepianowe. Wygospodarowano też pomieszczenia w ówczesnym Państwowym Liceum Muzycznym przy ul. Gdańskiej oraz w Państwowej Podstawowej Szkole Muzycznej w Bydgoszczy. Na początek musiało to wystarczyć dla 24 studentów Wydziału Instrumentalnego.
Reforma w 1975 r. zmieniła podział administracyjny Polski; porzucono trójstopniowy podział administracyjny kraju (województwo – powiat – gmina) i zastąpiono go nowym, dwustopniowym podziałem – zlikwidowano powiaty.
- Jest rok 1975 – mówi rektor bydgoskiej Filii. – Jesteśmy po egzaminach wstępnych. Otwieramy drugi wydział, pedagogiczny, z myślą o przyszłych nauczycielach wychowania. W lipcu jestem w Łodzi, na wakacjach, ale z Andrzejem Szwalbem utrzymuje stały kontakt telefoniczny. Pewnego dnia dzwoni dyrektor i mówi: „Niech pan natychmiast przyjeżdża”. Co się stało – pytam. „Będziemy mieli gmach dla Wyższej Szkoły Muzycznej”. Jezus Maria!  Przyjechałem natychmiast. Udajemy się obaj do wojewody. Edmund Lehman informuje: „Uzgodniliśmy z I sekretarzem Józefem Majchrzakiem, że ten gmach po starostwie powiatowym będzie siedzibą bydgoskiej PWST”. A założenie było takie, że z czasem będzie to samodzielna, 4-wydziałowa wyższa szkoła muzyczna.
Zaczęła się wielka praca. Obok działalności dydaktycznej trwała adaptacja pięknego gmachu przy ul. Słowackiego, wybudowanego w latach 1904 – 1906. Remont prowadzono przez dwa lata. Dyrektor Filharmonii Pomorskiej szukał m.in. elementów stosownego umeblowania, antyków w sklepach Desy, aby wzbogaciły zabytkowe wnętrza głównego obiektu uczelni.
- Szwalbe ogołocił wszystkie Desy w okolicy – twierdził prof. Pietkiewicz. – Bo w tego typu obiekcie to wszystko miało rację bytu. Mało tego, potrzebne były fortepiany. Więc dał ogłoszenie w gazetach i z rąk prywatnych kupiono kilkadziesiąt bardzo cennych instrumentów. I one przez całe lata były wykorzystywane przez studentów. Ówczesny rektor PWST w Łodzi Zenon PŁoszaj to zazdrościł Bydgoszczy Andrzeja Szwalbego. „On przecież masę pieniędzy wydaje na te zakupy” – mówił między innymi.
- Wiele się od Andrzeja Szwalbego nauczyłem - zapewniał honorowy gość kolokwium. - Choć nie zawsze było łatwo. Nasza współpraca z Andrzejem Szwalbem wyglądała mniej więcej tak – zapewniał honorowy gość kolokwium. – Przychodzę do uczelni i słyszę w sekretariacie: dyrektor prosi pana na godzinę… I na przykład informował: Dzisiaj musimy złożyć wizytę panu Wiktorowi Soporowskiemu (sekretarz KW PZPR – dop. AK). Jak się okazało, był to znakomity człowiek. Nie pozwolę nikomu powiedzieć nic złego o ludziach, którzy się nami opiekowali. Jeśli pojawił się jakiś kłopot, Szwalbe dzwonił do Komitetu Wojewódzkiego. Otrzymywaliśmy pomoc.

Wspomnieniom pierwszego rektora bydgoskiej uczelni muzycznej, konsultanta budowy nowych organów m.in., w Inowrocławiu, Bydgoszczy, Toruniu i pierwszego wykonawcy koncertów na tych instrumentach przysłuchiwali się nie tylko członkowie SAS „Dziedzictwo”.

- Dochodzimy do wniosku, że te wszystkie koncepcje, które powstawały w głowie Andrzeja Szwalbego, które powstawały dzięki entuzjazmowi, dzięki działalności pana profesora stoją nie tylko u początku uczelni, ale w znacznej mierze kultury muzycznej w Bydgoszczy, takiej, która w znacznej mierze ukształtowała środowisko – dodała dr Aleksandra Kłaput-Wiśniewska bydgoskiej Akademii Muzycznej, prowadząca rozmowę z gościem.
Na koniec ostromeckiego spotkania głos zabrał m.in. prof. Jerzy Kaszuba. Rektor Akademii Muzycznej im. Feliksa Nowowiejskiego w Bydgoszczy powiedział: - Pan profesor mówił o filiach. Otóż to światła decyzja ówczesnego rektora PWSM w Łodzi, prof. Zenona Płoszaja rozwinęła się w taki sposób, że dzisiaj to my wszyscy tutaj cieszymy się z naszej akademii. To nie byłoby możliwe w inny sposób. Uczelnie muzyczne w Gdańsku, Poznaniu, Warszawie utworzyły filie. Warszawa ma ją do dzisiaj, ale ona się nie rozwija. Z założenia nie ma się rozwijać. Gdańsk filię w Koszalinie zlikwidował, Poznaniowi w Szczecinie filię odebrano, Krakowowi z Rzeszowem też nie wyszło. Tylko świadome decyzje rektorów Płoszaja z Łodzi i Pietkiewicza w Bydgoszczy sprawiły, że uczelnia się rozwijała i usamodzielniła.
- Dzisiaj w moim gabinecie, z udziałem prasy, radia, telewizji, podpisaliśmy umowę na stworzenie projektu budowy nowego gmachu Akademii. Za 15 miesięcy będzie gotowy projekt budowlany. I na tę uroczystość zaprosiłem pierwszego rektora tej uczelni. Siedzę przy jego dawnym biurku. Na jednej ze ścian mego gabinetu widnieje poczet rektorów. Jest ich tam pięciu. Ktoś zapytał, dlaczego nie ma portretu Mirosława Pietkiewicza. Był nie tylko prorektorem łódzkiej filii w Bydgoszczy, ale i przez miesiąc rektorem. Tłumaczyłem, że przyjąłem po poprzednikach zasadę, że są tam portrety rektorów wyłonionych w akcie wyborczym. Dzisiaj na kolegium zarządziłem, że portret pana profesora pojawi się w tym gronie – zakończył prof. Jerzy Kaszuba.
Tradycją ostromeckich kolokwiów są towarzyszące opowieściom, rozmowom krótkie koncerty. W salce obok „Gabinetu Andrzeja Szwalbego” wystąpił tym razem kwartet studentów Akademii Muzycznej im. F. Nowowiejskiego: Agnieszka Jackowska - I skrzypce, Patrycja Werstak - II skrzypce, Dominika Prasek - altówka i Aleksandra Perfikowska - wiolonczela. Muzycy wykonali uchodzący za jeden z kroków milowych w historii kompozycji Kwartet smyczkowy C-dur op. 20 nr 2 Józefa Haydna.
Andrzej Karnowski


IX Kolokwium Ostromeckie współfinansował Urząd Miasta w Bydgoszczy.

STOWARZYSZENIE IM. ANDRZEJA SZWALBEGO "DZIEDZICTWO"

Copyright © 2013 WYŻSZA SZKOŁA GOSPODARKI